Dzień podróży 215-219
Na wybrzeże południowe z Huaraz wybraliśmy się autobusem. Nie czuliśmy już paraliżującego
Przelot, choć czterdziestominutowy minął nam bardzo szybko. Widoki były jednak naprawdę niesamowite. Oprócz sławnych geoglifów przedstawiających najprzeróżniejsze zwierzęta takie jak małpa (skąd małpa na pustyni tak odległej od dżungli?), pies, wieloryb, koliber, kondor czy pająk pustynny płaskowyż przecinały tysiące linii prostych. Można było też zaobserwować przeróżne figury geometryczne. Fascynujące było to, z jaką determinacją rysowane były te kształty, bowiem linie niejednokrotnie „przecinały” występujące wzgórza i pagórki.
W przelocie udaliśmy się do centrum miasta. Tam tego samego wieczoru udało nam się znaleźć autobus dzięki czemu uniknęliśmy spędzenia doby w tym nieciekawym, pustynnym mieście. Tak, powiedzieliśmy sobie, że to już ostatni raz korzystamy z tego dobrodziejstwa cywilizacji bowiem dwunastogodzinna podróż autobusem zastępująca dwunastodniowy podjazd rowerem dawał nam te jedenaści dni przewagi nad upływającym czasem przynoszącym deszcze w regionie który chcieliśmy jeszcze trochę pozwiedzać. Tak czy inaczej następnego dnia zainaugurowaliśmy swój pobyt w Cusco. A dlaczego Cusco i co nas tam spotkało dowiecie się niebawem.
przebytych kilometrów rowerem:
142/5387 (w dniach opisanych powyżej/łącznie)