Playa del Carmen 06-07.03.2014

06-07.04.2014 Dzień 7 i 8 Playa de Carmen

Dzisiaj wyruszyliśmy wcześnie, żeby dotrzeć do celu przed godziną 12, czyli przed najcięższym upałem. Droga była ruchliwa, pogoda jak zwykle dopisywała, – żar lał się z nieba i nic nie zapowiadało burzy.
Do Playa dotarliśmy ok.11 – postanowiliśmy znaleźć plażę i tam poczekać na wiadomość od naszego następnego gospodarza. Dotarliśmy do publicznej plaży i w poszukiwaniu cienia umieściliśmy się wraz ze wszystkimi bagażami pod wieżą ratownika. Plaża jako to na Wybrzeżu Majów – woda turkusowa, piasek drobny i bialutki, szeleszczące palmy…po prostu raj. Ale nawet w raju po kilku kąpielach kiszki zaczynają marsz grać -Kuba wyruszył więc na poszukiwanie naszego obiadu. Po 20 minutach jego nieobecności obejrzałam się za siebie w nadziei ujrzenia nadjeżdżających Kuby i obiadu.

Druga na świecie ambasada rowerowa - w Playa del Carmen

Druga na świecie ambasada rowerowa – w Playa del Carmen

Zamiast tego zobaczyłam granatowe, zaciągnięte niebo. Po chwili zerwał się wiatr i kiedy zaczęłam się już poważnie niepokoić na horyzoncie pojawił się mój kochany rowerzysta. Razem z bagażami i kilkoma lokalsami skryliśmy się w cabanas- chatce krytej liśćmi palmy. Ostatnią partię bagażu Kuba niósł już w deszczu. Wszystko stało się nagle. Zaczęliśmy się też martwić o nasz dzisiejszy nocleg – wysłaliśmy SMSa z wiadomością, że już dotarliśmy i nic. Kiedy deszcz przestał padać (a trwało to trochę) byliśmy już zestresowani – stwierdziliśmy, że jedziemy pod adres podany na stronie warmshowers.com. Omijając kałuże pokonywaliśmy kolejne przecznice – ponownie nieoceniona okazała się NOKIA Kuby z jej opcją nawigacji. W pewnym momencie naszym oczom ukazała się fasada budynku, a na niej..rowery. Okazało się, że pod wskazanym adresem mieści się druga na świecie ambasada rowerowa! A Iwan jest jej ambasadorem! Jako że dotarliśmy tu na rowerach wszystko, co oferował hostel NaLu’um mieliśmy za darmo.
"Monciak" w Playa del Carmen

„Monciak” w Playa del Carmen

Ivan okazał się fantastycznym gospodarzem, który też planował podróż po świecie na rowerach oczywiście…Po ulokowaniu się w pokoju i prysznicu wyruszyliśmy na podbój miasta. Humory mieliśmy przednie, co stanowiło niezły kontrast z naszym niepokojem sprzed 2 godzin…no ale dopiero uczymy się bycia w drodze. 🙂
Następny dzień minął nam na słodkim lenistwie na plaży i spacerze 5 aleją – reprezentacyjną ulicą miasta. To taki bardziej ekskluzywny i kilkakrotnie dłuższy monciak:- ma dwa burgerkingi i trzy starbucksy – pomyślcie sami jak piękne to miejsce!.

przebytych kilometrów rowerem:
30/209 (w dniach powyżej/łącznie)