Dzien podrozy 348-378
Z Cholili (to znaczy z kościoła parafialnego Immarticulada Concepcion) trudno nam było wyjechać, jak to zwykle bywa z miejscami spokojnymi i wygodnymi. Wyruszyliśmy jednak w niezmiennym kierunku- na południe.Ostatnim celem jaki sobie postawiliśmy w naszej podróży „przedsie” było zażycie,w możliwie dużej mierze, legendarnej Carretera Austral. Nim dane nam było wjechać ponownie do Chile – tym razem w celach turystyczno – krajoznawczych, musieliśmy przeprawić się przez PN Los Alerces. I nie uwierzycie co się tam stało. Utknęliśmy.

Pierwszy (w tym dniu)Polak na szczycie El Alto Petizo

Na carreterze austral
W Chile tuż za granicą uzupełniliśmy zapasy prowiantu i ruszyliśmy na podbój Carretery Austral. Bój był to ciężki. Czychały na nas kolejne jeziora, które gościnnymi plażami pozbawiały nas możliwości dalszej jazdy. Z pomocą przyszła nam kanadyjska biciturystka – Celine- z którą przez kilka kolejnych dni jechaliśmy razem, wzajemnie się dyscyplinując. I fajna była to jazda, bo bez pośpiechu. I chyba jako jedni z ostatnich mieliśmy szansę przejechać Carreterę Austral , kiedy to jazda po niej była jeszcze dość dużym wyzwaniem. Na większości odcinków nieutwardzonych (z arg. ripio) odbywały się mocno zaawansowane roboty budowlane zmierzajce do wyasfaltowania drogi. No cóż- nieutwardzonych dróg w Patagonii rowerzystom nie zabraknie. Ważne jest to, że ludzie tam mieszkający będą żyć wygodniej. Kamieniem milowym w naszej podróży przez carreterę Austral okazał się przystanek w miejscowośco La Junta. Przypieczętowaliśmy tam nasz plany powrotu zakupem stosownych biletów lotniczych. I nastał smutek wielki. Przez parę następnych dni nie mogliśmy sobie wyobrazić jak tu się cieszyć wolnością skoro zostały jej tylko cztery tygodnie. Ale czuliśmy też wystarczające zmęczenie podróżą i perspektywa spotkania z bliskimi osładzała nam wizję powrotu. ).

Lunch pod Cerro Castillo

Leaving Chile
przebytych kilometrów rowerem:
846/1022 (w dniach opisanych powyżej/łącznie)