Palenque 23.04 – 29.04.2014 Dzień 53-60
Z Campeche do Champoton wyruszyliśmy nadmorską drogą. W odróżnieniu od biegnącej równolegle do niej autostrady miała liczne wzniesienia, ale dzięki temu mieliśmy o wiele ciekawsze widoki. W pewnym momencie poczuliśmy intensywny rybi zapach – to na betonowych płytach wzdłuż wybrzeża rybacy suszyli malutkie rybki. Po wysuszeniu i spakowaniu sprzedawane są jako przekąska do piwa. Już wtedy wiał dość silny wiatr w plecy, dlatego bezboleśnie dotarliśmy do Champoton.

Rio Candelaria

Biwak nad rzeką

Zachód słońca- tym razem nad jeziorem w Catazaji.
Już wiedzieliśmy, że prawdziwa dżungla nie jest daleko! Następnego dnia czuliśmy też, że zbliżamy się do gór. Teren stawał się coraz bardziej pagórkowaty. Ze stanu Campeche wjechaliśmy do Tabasco, by po przejechaniu 10 km i przekroczeniu rzeki Usumacinta znaleść się w stanie Chiapas – krainie zapatystów – przez jednych okrzykniętych ostatnimi bojownikami o sprawiedliwość i godność tutejszych indian, przez innych marionetkami opłacanymi przez opozycjonistów. Samo przekroczenie rzeki było czymś niesamowitym – jakby przejść przez magiczny portal oddzielający dwa różne światy. Chiapas to kraina wody – czego dowodem są niezliczone stawy, jeziora,

Catazaja – jezioro piękne, w nim manaty i krokodyle,- śmieci niestety wiecej niż na Mazurach

Kuba dba o czyste ubrania nawet w dżungli 🙂
W centrum parku narodowego leży skarb Majów – miasto Lakamaha’ , co oznacza „Wielką wodę”. Tutaj oprócz budowli, rzeźb, inskrypcji i grobowców odkryto system kanałów i akweduktów. Miejsce to wydało nam się wyjątkowe – oprócz tego, że urzeka jego

Panorama ze szczytu Świątyni Krzyża

Świątynia czaszek – wiemy dlaczego.
Nowożytne miasto Palenque, znajdujące się

Świątynia Inskrypcji
przebytych kilometrów rowerem:
442/1885 (w dniach opisanych powyżej/łącznie)
złapanych kapci:
2/2 (w dniach opisanych powyżej/łącznie)